11 sty 2014

Rozdział 1

Minął już tydzień a ja nadal nie mogę się pogodzić, że ich nie ma. Czas od pogrzebu minął szybko, sąd oddał mnie pod opiekę cioci Agnes i jej wrednej córki Lisandry (największego plastiku w całym mieście) . Tak po prostu wpakowali mnie w samolot nie zważając na moje zdanie. Lot minął spokojnie, przez całą drogę słuchałam muzyki wpatrując się w okno, myślałam o tym jak dobrze było mi w Seattle, z przyjapiółmi, rodziną, chłopakiem i rodzicami. Na tę myśl od razu popłynęły mi łzy po puliczku.
-Koniec Kim-powiedziałam sama do siebie-zaczynasz życie od nowa, bez nikogo, sama...- z razmyślań wyrwał mnie głos stewardessy
,,Proszę zapiąć pasy za 5 min. lądujemy." Wychodząc z pokładu od razu ujrzałam uśmiechniętą twarz cioci i sztuczny uśmiech na równie sztucznej twarzy Lisandry.
- Kochanie i jak tam podróż, trzymasz się jakoś?
- Tak, dobrze trochę nudno ale ok.- odpowiedziałam ukazując szereg białych ząbków- Cześć Lisandra.
- No cześć. Powiedziała już z mniej sztucznym uśmiechem.
Prytuliłam ją a ona odwzajemniając gest szepnęła mi do ucha że musimy porozmawiać.
Wzięłam swoje walizki i wsiadłyśmy do samochodu, przez całą drogę myślałam o sławach Lisandry. W końcu dojechaliśmy moim oczom ukazał się wspaniały dom jednorodzinny z basenem i ogromnym ogrodem. W środku było jeszcze ładniej. Jasno błękitne ściany idealnie pasowały do hebanowych mebli.
- Lis zaprowadza Kim do jej pokoju.
- Dobrze mamo, chodź śmiało- te słowa skierowała do mnie. Prawie naturalnie się uśmiechając co było naprawdę dziwne. Doszłyśmy na poddasze i ujrzałam mały, przytulny pokoik z wielkim łóżkiem i jeszcze większą szafą po prawej stronie były drzwi do łazienki a na ścianie wisiała moja gitara po przeciwnej stronie znajdowało się ogromne okno z parapeto-ławką na która było pełno poduszek, światło padało idealnie na łóżko i biórko całości dopełniały moje zdjęcia, miękki dywan i fioletowe ściany.
- To ty się rozpakuj a ja zajrzę do ciebie później- zdziwiło mnie jej zachowanie zawsze była dla mnie oschła.
- Oki-powiedziałam z normalną miną mimo mojego ogromnego zdziwienia. Zaczęłam się rozpakowywać układając ubrania. Po półtora godziny wszystko znajdowało się w szafie. Zeszłam na dół i wtuliłam się w ciocię ona tylko mocno mnie przytuliła.
- Wszystko będzie dobrze poznasz nowe osoby, będziesz normalną nastolatką taką jak byłaś.- po puliczku zaczęły płynąć mi łzy.
- Kochanie nie płacz zobaczysz wszystko będzie dobrze a teraz ubierz się i idź zwiedzać miasto niestety Lisandra wyszła i nie może cię oprowadzić . Dasz sobie radę?
- Oczywiście- otarłam łzy, założayłam kurtkę i wyszłam.
Chodziłam po Seaford utwierdzając się w przekonaniu że jest tu pięknie i będzie mi tu dobrze. Przeszła koło mojej nowej szkoły, skate parku, galerii i w końcu doszła do parku i usiadłam na ławce-szkoda że was tu nie ma tak bardzo pragnę was przutulić- do oczu napływały mi łzy. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu...
-------------------------------------------------------------------------------------- iiiiii.... co?? Podoba się bardzo się starałyśmy:-) :-) :-)  (Nicol i ja) :-) :-) :-)  Jeśli znajdzie się jakiś kom. to następny rozdział pojawi się jutro albo nawet dzisiaj kofamy was <333

1 komentarz:

  1. Hejo tu Nikol :) Chcę wam pomóc więc dodaje ten pierwszy kom. Andzia dawaj następny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń