30 sty 2014

ROZDZIAŁ 11

Kocham cie...- później ciemność ale do mojej podświadmości docierały jeszcze słowa Jack'a- Kim kocham cię nie opuszczaj mnie proszę...

OCZAMI JACK'A
To jest niemożliwe... od 2 godzin czekam przed salą operacyjną. Lekarz powiedział, że jej stan jest ciężki. Pomimo tego, że przecięcie nie było głębokie uszkochiło błonę tchawicy...
- Jack, uspokój wszystko będzie dobrze.
- Grace zostaw mnie nic nie będzie dobrze. Ja wiem, że ona przeżyje tylko ja tego nie przeżyje! Czy ty tego nie rozumiesz, że ja ją tam zostawiłem!? To wszystko moja wina!
- Jack, przecież ją uratowałeś przed tym...
Naszą rozmowę przerwał lekarz wychodzący z sali operacyjnej.
- Panie... doktorze i jak.. z nią!?- nie mogłem wydusić z siebie słowa
- To była trudna operacja ale się powiodła. Jej życiu już nic nie zagraża.- na te słowa właśnie czekałem. Kamień spadł mi z serca.
- Mogę ją zobaczyć?
- Tak oczywiście. Sala 403.
Razem z Grace i Jerrym szybko poszliśmy do Kim. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Moja ukochana była podpiętą do 10 maszyn-aparatów. Podbiegłem do niej i ująłem jej dłoń. W oczach miałem łzy więc nie widziałem wyraźnie reakcji reszty.
- Kim, kochanie proszę otwórz oczy. Błagam Cię nie zostawiając mnie...proszę.
- Jack wiem, że to jest trudne ale musisz sobie dać radę. Ona jest moją najlepszą przyjaciółką od kilku miesięcy ale kocham ją jak siostrę.- poczułem ja Grace mocno mnie przytula a Jerry kładzie swą rękę na moim ramieniu.
- Joł, stary będzie ok.
- Wiem, bo mam was i ją... nie wiem co bym bez was zrobił.
- Kochani musimy już iść- nagle usłyszeliśmy głos naszego senseiego (wiem, że dziwnie brzmi ale taka jest odmiana XD)
- Ruddy gdzieś ty był?!- byłem zły na niego, że dopiero teraz przyszedł do szpitala.
- Wiem, że powinienem być tu już dawno ale musiałem pojechać na komisariat i powiadomić  reżysera. A no właśnie narazie będą nagrywane sceny z Jerrym i Grace a ty Jack masz wolne.
- Dzięki Ruddy. Kim ma super brata
- Dzięki Grace.- widać było, że ucieszyły go te słowa.
Nagle do sali wszedł lekarz, przerywając moją rozmowę z Kim (oczywiście tylko ja mówiłem)
- Przepraszam ale na dziś koniec odwiedzin.
- Tak my już...
- Nie Ruddy ja nigdzie nie idę!- byłem zły na niego, że decyduje za mnie.
- Ale lekarz powiedział, że musimy już iść.- w jego słowach było słychać irytację.
- Jeśli młodzieńcze chcesz zostać to nie mam nic przeciwko.
- Dziękuje Panu bardzo.
- Jack, my idziemy. Pa, trzymaj się.
- Tak.. dobranoc Grace.
***
Było już po północy a ja nadal nie mogłem zasnąć. Martwiłem się o Kim. Lekarz powiedział, że jest w śpiączce i zanim się obudzi może minąć kilka dni a nawet tygodni ale ja byłem dobrej myśli. Cały czas rozmawiałem z Kim. Opowiadałem jej przeróżne historie. O tym jak się poznaliśmy, jak się w niej zakochałem..o naszym pierwszym pocałunku. Przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólne chwile te dobre i złe, których prawie nie było. Zanim się spostrzegłem był już ranek. Dzisiaj był poniedziałek więc musiałem iść do do szkoły. Oddałbym wszysto, żeby tu zostać. Ucałowałem ją w czoło i wyszłem.
***
Lekcje ciągły się w nieskończoność. Wreszcie zabrzmiał ostatni dzwonek. Wybiegłem ze szkoły jako pierwszy po drodze zabierając ubrania Kim. W szpitalu byłem po 20 minutach.
W sali nic się nie zmieniło, ucałowałem moją ukochaną i usiadłem obok... Wieczorem przyszła cała nasza "rodzinka". Po 3 godzinach musieli już iść a ja znów zostałem sam na sam z Kimi.
TYDZIEŃ PÓZNIEJ
 Minął już tydzień od wypadku a Kim nadal była w śpiączce. Codziennie do niej przychodziłem. W weekend spędziłem w szpitalu 48 godzin i szczerze mówiąc byłem dość zmęczony. Codziennie tylko czekałem na ostatni dzwonek i biegłem do szpitala. Nie pozwolę by była tu sama. Gdyby nie szkoła byłbym tu 24h na dobę. Znów był poniedziałek więc posłem do szkoły...
OCZAMI KIM
Miałam już dosyć!!! Codziennie próbowałam unieść oczy ale nie mogłam. Czułam jakby ważyły tonę. Nagle poczułam, że ktoś chwyta moją rękę. Oczywiście wiedziałam, że to Jack. Od paru dni tu przychodził i opowiadał mi o wszystkim. Wiedziałam, że naprawdę mu na mnie zależy i muszę otworzyć oczy dla niego..
------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest następny. Tak jak obiecał am. Myślę, że się spodoba... choć sama nie wiem :-\  Jak dla mnie to jest nudny ale ocenę zostawiam wam KOCHAM WAS <3 
PS. DZIĘKUJE ZA TE '' KRYTYKI'' NAPRAWDĘ  WZIEŁAM JE DO SERCA ;*

28 sty 2014

ROZDZIAŁ 10

To co tam zobaczyłem było okropne. Czułem jak w oczach pojawiają mi się łzy zresztą tak jak w Kim. Ona tylko mnie mocno przytuliła i rozpłakała się na dobre...
------------------------------------------------------------------------------------------
OCZAMI KIM
Nie chciałam oderwać się od Jack'a, ponieważ wiedziałam, że będzie zadawał masę pytań, wtuliłam się w niego najmocniej jak mogłam. Bałam się....bałam się jego reakcji. Mimo woli nie mogłam powstrzymać łez, płynących po moich policzkach. W jego ramionach czułam się bezpieczna, wiedziałam, że mi nic nie grozi. Chciałam powiedzieć mu cała prawdę ale wiedziałam, że nie mogę. Kail był zdolny do wszystkiego.
- Kim masz powiedzieć mi prawdę. - powiedział to takim tonem, że ciarki mnie przeszły.
- Jack, ja nie mogę! - czułam jak kładzie rękę na moim puliku i ociera łzy.
- Kim wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie. Kto to ci zrobił?!
- Jack ja nie mogę Ci powiedzieć!!!
- Chodzi o twoje, życie!!! Dlaczego mi tego nie powiesz!!??
- Jack jeśli Ci powiem to mogę skończyć jak Wiktoria a was może tu nie być. Ja wiem do czego on jest zdolny..on..on zabił moich rodziców...
OCZAMI JACK'A 
Stałem jak osłupiały i nie wiedziałem co mam zrobić. Kim rozpłakła się na dobre. Ja tylko mocno ją przytuliłem. Po kilku minutach Kim już się lekko uspokiła.
- Kim nie musisz mi mówić kto Ci to zrobił. Ja tylko chcę wiedzieć kim jest Wiktoria.
- Raczej była. Wiktoria była moją siostrą. Pare miesięcy temu byłam w domu i grałam na gitarze nagle usłyszałam płacz Wiktori była w pokoju rodziców. Natychmiast tam wbiegłam i zobaczyłam go..- Kim znów się rozpłakała- stał tam z pistoletem wycelowanym z głowę mojej mamy, tata leżał już na podłodze a pod nim rozlewała się kałuża krwi. Spojrzał na mnie, zaśmiał i strzelił mojej mamie w głowe. Ja nie wiedziałam co mam robić. Podbiegłam do niego i błagałam, prosiłam by nic nie zrobił Wiktori. Obiecałam mu, że zrobię co będzie chciał oddam mu wszystko co mam byleby tylko ją zostawił. On podszedł do mnie pocałował i zastrzelił Wiktorię. Zanim się zoriętowałam byłam już w Seaford a reszrę już znasz..- byłem zszokowany nie wiedziałem jak mam się zachować- teraz mnie bije gdy tylko się do Ciebie odezwę i grozi, że skończę tak jak ona a was nie będzie tak jak ich...- Kim wszystko będzie dobrze. Wiem, co czujesz mojego brata też zabito na moich oczach.- przywołując te wspomnienia wszystko sobie poukładałem.
- Jack ale ty nie budzisz się z pustką, nie czujesz że jak by ona tu była to wszystko byłoby inne. Nie wiesz jak to jest budzić się tylko dla przyjaciół gdyby nie ty to już dawno bym się poddała, ja wstaje tylko po to by Cię zobaczyć i twój uśmiech. Nie wiesz jak to jest za nią tęsknić i wiedzieć że jej nie zobaczysz. Moim marzeniem jest żeby była koło mnie chociaż na 5 sekund przytuliła i powiedziała, że będzie dobrze. Nie wiesz jak to jest żyć z poczuciem winy, że to ja powinnam być na jej miejscu! Nie wiesz jak to jest nie spać całe noce i pragnąć ją zobaczyć tylko we śnie, nie wiesz jak to jest płakać godzinami z tęsknoty i to poczucie że właśnie jaj brakuje..
- Kim wiem jak to jest!!! Czuję to samo co ty.
- Jack wiem, że Cię zraniłam ale musisz wiedzieć, że Cię kocham i zależy mi na tobie bardzo..- widziałem jej łzy i nie mogłem na to patrzeć.
- Kim ja też kocham Cię nad życie. Przepraszam Cię ale muszę wyjść za chwilę wrócę. Zaklucz drzwi bo jesteśmy sami i nikomu nie otwieraj- wiedziałem, że nie mogę zostawić jej w takim stanie ale musiałem coś zrobić...
10 MINUT PÓŹNIEJ...
Wiedziałem, że Kim mi tego nie wybaczy ale nie mogłem pozwolić by on ją ranił. Właśnie dlatego poszłem na policję... Po zeznaniach funkcjonariusze pojechali do jego domu ale go tam nie było. Mogłem się założyć, że pojechał do Kim. Razem z policją od razu tam pojechaliśmy...
OCZAMI KIM
Jack'a nie było już 25 minut. Bardzo go potrzebowałam. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, zeszłam na dół i zobaczyłam Kaila. Strasznie się przestraszyłam.
- Witaj piękna
- Czego chcesz?!
-  Nie tak ostro kotku.
- Zostaw mnie ja Cię nie kocham! Zostaw mnie w spokoju!-warknęłam, nagle poczułam nóż przy mojej szyi.
- Mówiłem, że skończysz jak twoja zasrana siostrzyczka.
- Nie waż się tak mówić!!!- nagle poczułam ból który był nie do zniesienia... usłyszałam tylko syreny, głos strzelaniny i poczułam jak Jack łapiącego mnie w ostatniej chwili...

------------------------------------------------------------------------------------------
Może być??? Mi się podoba nie do końca ale mi się podoba... następny w czwartek
 I Promise, I Promise. Dziewczyny chcę wam podziękować, że czytacie te moje wypociny DZIĘKIIII Kocham Was <3

WIADOMOŚĆ

Dobra po pierwsze chcę w ma serdecznie podziękować za ponad 400 wyświetleń. Wiem, że to dopiero początek i nie mogę od razu liczyć na 503 324 jak niektóre blogi:-)  a po drugie chcę was powiadomić, że od dzisiaj piszę bloga sama bez Nicoli czyli tylko Angelika:-)  myślę, że będzie ok bo i tak sama go pisałam:-)  jeszcze raz bardzo dziękuje za wasze wsparcie

27 sty 2014

ROZDZIAŁ 9

...nie będę Cię do niczego zmuszać...
- Jack ja...przepraszam.
- Nie... to ..ja ...przepraszam..lepiej już pójdę..jutro szkoła i wg..dobranoc..
- Dobranoc.-powiedziałam ze łzami w oczach-
***
Jak ja nie na widzę mojego Budzika. Nie miałam najmniejszej ochoty znów chodzić do tej szkoły. No ale mus to mus. Okazało się, że reżyser ma jeszcze jakieś sprawy i film mieliśmy kręcić dopiero pod koniec miesiąca. Wstałam z wielką niechęcią, poszła pod przysznic, ubrałam się, pomalowałam i zeszłam na dół. Okazało się, że wszyscy byli już po śniadaniu więc wzięłam jabłko i poszliśmy do szkoły. Po 5 min. byliśmy już w środku. Oczywiście nie obyło się bez komentarzy typu " jej wróciła" albo " ale ciacho" ignorowałam je ale w podświadomości obiecałam sobie, że nie oddam mojego Jack'a jakiejś plastikowej lali. Wiem, że nie byliśmy razem no ale...sami rozumiecie. Miałam szafke tam gdzie kiedyś tylko obok znajdowała się szafka Jack a. Nagle poczułam czyjeś ręce na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam Kaila.
- Kail!!!
- Kim!!
- Tak bardzo za tobą tęskiłam.
- Ja za tobą też.-byłam szczęśliw, że spodkałam swojego... przyjaciela.- może przedstawisz mnie?
- A tak, sory. Kail to jest Grace, Jerry i Jack.-powiedziałam pokazując na każdego.- to jest Kail.- naszą rozmowę przerwał dzwonek.
- Kim ja muszę porozmawiać z tobą na osobności.- powiedział stanowczym głosem.
- ok to wy idźcie na lekcje a ja zaraz was dogonię- dopiero teraz zoriętowałam się, że korytarz był pusty.
- Kail o co chodzi?
- Kim kocham cię i chcę żebyś była moją dziewczyną.
- Co?! Do reszty zgłupiałeś?!  Jeszcze 2 miesiące temu miałeś mnie gdzieś i moje uczucia.Nie zadzwoniłeś do mnie ani razu a teraz mi mówisz, że mnie kochasz?!
- Kim będziesz moja czy tego chcesz czy nie!- na jego twarzy pojawił się ten sam uśmiech co wtedy...
- A jeśli nie mam na to ochoty ?!
- Jeśli zależy ci na tym Jack'u to będziesz ze mną chodzić!-wiedziałam do czego jest zdolny więc nie miałam wyjścia.
- zrobię wszystko co będziesz chciał, tylko proszę zoztaw ich w spokoju.- mówiłam przez łzy, które wypływały z moich oczu.
- No i właśnie o to chodzi! A jeśli komuś coś powiesz to skończysz tak jak Wiktoria!-poczułam tylko przeszywający ból w okolicy brzucha i  w placach. Kail najzwyczajniej w świecie mnie skopał. Dopiero po paru minutach się ogarnęła i udałam się na lekcje.
- Kim co się stało?!- już po przekroczeniu progu usłyszłam głos mojej ukochanej nauczycielki.- przecież ty nigdy się nie spóźniłaś.
- Przepraszam P.Parks to się więcej nie powtórzy.-powiedziałam skruszonym głosem
 Lekcje mijały szybko, szkoda tylko że przerwy nie. Dla mnie trwały w nieskączoność. Na każdej musiałam całować tego palanta Kaila. Musiałam wytrzymywać te jego macanie a najgorsze było to, że Jack cierpiał. Nie mogłam znieść tego widoku. Wiedziałam, że łamie mu serce ale nie mogłam pozwolić, żeby coś mu się stało. A do tego ten ból za każdym razem gdy rozmawiałam z Jack'iem. Brakowało mi jego głosu, obecności, jego całego to właśnie dlatego pozwalałam na to Kailowi.
***
Mijał dzień, za dniem, tydzień za tygodniem...powoli oswajałam się z bólem ale tylko fizycznym, moja psychika się zarwała nie mogłam się pozbierać. Jeszcze tylko dwa dni i mają zacząć się nagrania. Była sobota więc Kail... nawet nie chcę o tym mówić. Widziałam, że ranie Jack'a i chciałam to naprawić...
- Siema.
- No hej. Jak się spadło?-zapytała Grace z dziwnym uśmiechem.
- Normalnie. Tylko jeszcze trochę bym po spała.-powiedziałam przeciągając się.
- Co?! Przecież jest 15:00! Co ty robiła całą noc.
- Ja..- przecież nie mogłam powiedzieć, że płakałam- oglądałam film- skałamałam no ale co miałam zrobić?
-dobra mam genialny pomysł! Robimy sobie dzień filmów co wy na to?
- Super wrzasnęli chórem.
- To.. ja zrobię przekąski a wy wybierzcie filmy.
Po paru minutach weszła powrotem do salonu i to co tam zobaczyłam mnie zszokowało.
- Hahahha. Jerry naprawde ?! Bokserski w jednorożce?! Hahaha- wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.- dobra to zaczynamy.- powiedział am ledwo powstrzymując śmiech
Postawiłam wszystko na stół i usiadłam koło Jack'a :-) :-) :-) . Oczywiście musieli wybrać horrory. Tak naprawdę to je lubię... Zawsze gdy na ekranie "coś" się pojawiało wtulałam się w Jack'a.
OCZAMI JACK'A
Kim wtulała się we mnie co chwilę. Oczywiście mi to nie przeszkadzało... Dopiero teraz zoriętowaliśmy się, że jest 23:00. Właśnie leciał ostatni film. Specjalnie wybrjaliśmy najstraszniejszy. Kim była we mnie wtulona cały czas. Gdy film się skończył miałem już wstać, ale Kim zasnęła (wtulona we mnie). Nie chciałem jej budzić więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju, ulożyłem na łóżku i pocałowałem w czoło. Właśnie miałem wychodzić, gdy po czułem jak Kim trzyma mnie za rękę.
- Jack, proszę śpij dzisiaj ze mną. Ja trochę się boje.
Na te słowa uśmiechem się sam do siebie i ułożyłem obok mojej ukochanej....
RANEK OCZMI KIM
Obudziłam się równo o 12:05. Wiem bo od razu spojrzałam na zegarek. Chciałam wstać ale coś mnie hamowało.. Ręka Jack'a otulała mnie w pasie. Nie miałam serca go budzić, tak słodko wyglądał..
- Jack gdybyś wiedział jak ja bardzo Cię kocham..Jesteś całym moim światem.. Wstaje tylko dla Ciebie i Wiktori, gdyby nie ty już dawno by mnie tu nie było..-mówiłam sama do siebie, przecież Jack spał więc nic nie słyszał...
- Kim ja też Ciebie kocham i czuję to samo co ty..
- Co ale ty... śpisz- byłam przestraszona
- Nie śpie od dobrych 5 minut. Słyszałem każde twoje słowo. Kim kocham Cię.- mówiąc to patrzył mi prosto w oczy, topiłam się w nutelli.- Kim to co powiedziała to prawda?
- Jack.. ja ..tak - nie wierzę, że to powiedział.- a to co ty oowiedziałeś też?- w moim głosie słychać było nadzieję.
- Kim, kocham Cię od kąt Cię zobaczyłem - w moich oczach ukazały się łzy.. szczęścia
OCZAMI JACK'A
WRESZCIE!! Powiedziałem jej to.. i ona też...tylko dlaczego Kail?... nie ważne liczy się tu i teraz. Przyciągłem Kim do siebie. Na co ona syknęła z bólu. Zaraz co?! Przecież to nie było tak mocno?!
- Kim, co to było?
- Ale co?
- Syknęłaś z bólu.
- Nieprawda- co ona myśli, że głupi jestem?!
- Kim...?
- No mówię NIC.
- Wstawaj ale już!
- Co!!?? Po co?!
- Kim!
- No już..- widziałem w jej oczach strach i ból. Podeszłem do niej i uniosłem koszulkę. To co tam zobaczyłem było okropne. Czułem jak w oczach pojawiają mi się łzy zresztą tak jak w Kim. Ona tylko mnie mocno przytuliła i rozpłakała się na dobre...
------------------------------------------------------------------------------------------
 iii jak podoba się? Ja nie jestem zbytnio przekonana trochę wieje nuda ale obiecuje następny będzie lepszy I Promise :-) :-)  no to do następnego a no i bym zapomniała dzięki za 400 Jak zawsze was kocham Andzia  
Z dedykacją dla Olivi B.N, Patty Howard, Marty.Z i Lyry Archspan Unger

25 sty 2014

ROZDZIAŁ 8

...Co?!! Ale jak gdzie?!..
- Kim, nie chciałem Ci o tym mówić bo to nie było pewne, ale teraz wszystko się potwierdziło.
- Ale o co Ci chodzi?
- No bo ja zanim zaczęliśmy chodzić poszedłem na casting do takiego zespołu-powiedział zmieszany
-iiii...? Co w związku z tym?
- No i dzisiaj mnie przyjęli?!
- Czyli musimy zerwać?
- Kim mamy jeszcze miesiąc.-i muszę wygrać ten zakład-pomyślałem w myślach.
- Czyli przez kolejny miesiąc mamy być idealną parą a potem zerwać?
- Wiem, że to nie brzmi jak bajka i jeśli chcesz ze mną zerwać to to zrozumiem.
- Nie..egoista z ciebie jak możesz tak myśleć?!
- OOk przepraszam piękna-powiedział powoli do mnie podchodząc...nagle poczułam jego usta na swoich i oddałam pocałunek. Jednak w duszy wiedziałam, że nie powinna tego robić a kątem oko widziałam zrezygnowaną minę Jack'a.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
OCZAMI NARRATORA.
Już za  2 godz. przyjaciele mieli opuścić kochane miasto i udać się do rodzinnego miasta Kim w, którym mieli nakręcić film o którym nic nie wiedzieli. A propo Kim, jej związek z Harrym układał się jak w bajce. Szkoda tylko, że nie miała pojęcia o zakładzie z Broddym. Wiedziała, że jej uczucia do Harrego nie są zbyt uczciwe bo kochała..go (oczywiście nie chodzi o Harrego). Co do go (naradzie tak będę go nazywać choć każdy wie o kogo chodzi..:-) ) zakochał się w niej od pierwszego spojrzenia i nie wiedział po co wchodził w układ z Broddym. Na szczęście pocałunek go ogarnął i wycofał się z zakładu. Obydwoje byli pewni swoich uczuć tylko bali się reakcji drugiej osoby.
 Właśnie byli w dojo i czekali na Ruddego...
OCZAMI JACK'A
Siedziałem właśnie w dojo, gdy do środka weszła Kim. Jak ja bardzo ją kochałem, było to do mnie nie podobne, ale ona była inna..
- Cześć Jack-powiedziała przecierając oczy była 5 rano więc na pewno była nie wyspana
- No hej-dopiero teraz zauważyłem, że za nią stoi Harry. Wiedziałem o zakładzie i zdawałem sobie sprawę, że nie ma już czasu tylko 2 godz.
- Dobra ja idę zabrać telefon bo go tu wczoraj zostawiłam i zaraz wracam. - właśnie na to czekałem.
- Co ty sobie myślisz?!
- Jack ale o co ci chodzi?- Harry albo był niezłym aktorem albo był naprawdę głupi. Osobiście wybiera opcję drugą..(bez urazy:-) ja nic do niego nie mam :-) ..)
- Ty myślisz, że kim jest...
OCZAMI KIM
Właśnie miałam wchodzić do sali treningowej gdy usłyszałam kłutnie Harrego i Jack'a. Wiem, że nie ładnie podsuchiwać ale pokusa była zbyt wielka..
-  Ty myślisz, że Kim jest tak głupia?! Jeśli tak to jesteś debilem-jak on mógł obrażać mojego chłopaka.
- A wiesz, że tak..- cooo??!! nie wierzę- musi być  naprawdę niezłą idiotką, że myśli, że ją kocham. Obydwóch wiemy, że jest tylko kolejną dziwką do zaliczenia.
- Odszczekaj to frajerze!!! Kim jest najpiękniejszą, najcudowniejszą, najmonrzejszą osobą jaką znam.- chwila czy on właśnie..- jest tobą zauroczona a ty to wykorzystujesz, żeby wygrać jakiś głupi zakład-coo tego już za wiele, chciałam już wyjść z ukrycia ale coś mnie powstrzymało.
- To, że ty się w niej zakochałeś i zrezygnowałeś z zakładu po niecałej godzinie nie oznacza, że ja go nie mogę wygrać.
- Przestano już bo mi nie dobrze jak na ciebie patrzę i co, że zrezygnowałem  i tak zakochałem się w Kim kocham ją i nigdy nie przestanę- w jego głosie słyszałam prawdę to było coś niesamowitego.
- To niby dlaczego zarywasz do każdej laski w szkole!?
- Tak, ale od kąt poznałem Kim, zależy mi tylko na niej i czekam aż rzuci tego frajera co stoi przedemną.
- Dosyć tego przestańcie !! - już nie mogłam wytrzymać i wyszłam z " kryjówki"
- O Kim słonko..
- Nie słonkuj mi tu Harry!!! Jaki zakład.. albo wiesz co, weź z tąd wyjdź nie chcę cię widzieć.
- O co Ci chodzi piękna...
- Powiedziałam wynoś się..
-  No i co zrywasz ze mną? I tak kiedyś będziesz moja. Zapamiętaj to sobie..- gdy wychodził poczułam jak po puliczkach spływają mi łzy. Nawet nie wiem dlaczego ? Ja i tak go nie kochałam. Nagle poczułam czyjeś ręcę na moich puliczkach, to był Jack ocierał moje łzy? Nie wiem dlaczego ale poczułam się wyjątkowa.
- Nie warto płakać przez takiego idiotę.
- Ja wiem, on dla mnie nic nie znaczył.
- To dlaczego płaczesz?
- Nie wiem, może to przez to , że byłam taka naiwna albo przez to, że nazwał mnie dziwką.-poczułaam jak Jack mocno mnie przytula, brakowało mi tej bliskości odkąd mnie pocałował.
- Proszę nie płacz. Zapomniałaś przecież masz mnie?
- Nie, jesteś najlepszym przyjacielem jakiego miałam.- na te słowa on posmutniał, nie chciałam go ranić ale nie ,mogłam mu powiedzieć tego co do niego czuję. W końcu " odkleiłam" się od Jack'a ale on się nie poddawał. Chwycił mnie za nadgarstek i przybliżył do siebie. Nasze nosy się stykały a usta dzieliły milimetry bardzo tego chciałam...
- No dalej dzieci, bo spóźnimy się na samolot.- tak jak zawsze Ruddy miał swoje momęty....
20 MINUT PÓŹNIEJ
OCZAMI JACK'A
Byliśmy już w samolocie. Za jakieś 2 godz. mieliśmy lądować. Kim słodko spała na moim ramieniu. Lecieliśmy samolotem prywatnym, więc gdyby nie to, że musiałem porozmawiać z Jerrym i Grece to bym jej nie odstępował. Ułożyłem ją na sofie i podeszłem do nich.
- Siema, ja po pierwsze chciałbym was przeprosić z moje zachowanie.
- Jack, stary ty zawsze byłeś moim przyjacielem i to się nie zmieniło.- bardzo się cieszyłem, że Jerry nie mi za złe tego jak ich olałem.
- Grace..-spytałem z wachaniem w głosie.
- Jack jesteś moim kuzynem i kocham Cię, przyjmuję przeprosiny ale nie pozwolę byś zranił Kim.- powiedziała z powagą.
- No i właśnie to jest to po drugie...
- O co chodzi stary..
- Bo ja naprawdę kocham Kim i mi na niej zależy jak na nikim innym.
- Jack, jesteś tego pewien. To jest moja najlepsza przyjaciółka..
- Grace, proszę Cię, daj mi szansę. Ja zrobię dla niej wszystko co tylko mogę zrobić ale potrzebuję waszej pomocy. Ja nie wiem co ona do mnie czuje..-powiedziałem przyciszając głos.
- Jack, pomogę Ci i nawet mam plan...-Grace zawsze miała wspaniałe plany. Po 5 min. zauważyłem, że Kim już nie śpi więc razem z Jerrym poszliśmy do Rudego, który siedział w innej części samolotu.
OCZAMI GRACE
- Kim, musimy poważnie porozmawiać.
- No dobrze, ale o co chodzi?
- Czy to czujesz coś do Jack'a.- powiedziałam z nadzieją, którą ona najwyraźniej wyczuła.
- Co..ja...pff..co..to za pytanie.. ja..nie-ledwo to z siebie wydukała i piszczała jak mysz.
- Kim..powiedz mi prawdę.
- No dobrze.. Jack podoba mi się od skąd go zobaczyłam. Wybijałaś mi go z głowy więc o nim zapomniałam... Kiedyś w dojo on mnie pocałował...czułam się jak jakaś królewna... czuję coś do niego od tego pocałunku. Kocham go całym sercem ale nigdy mu tego nie powiem...a ty obiecaj, że też mu nie po wiesz.  Jasne?!
  OCZAMI JACK'A
- Co jest jasne?! - zapytałem jak głupi, przecież słyszałem całą rozmowę ale chciałem usłyszeć to od niej.. Grace pokiwała głową na tak, co oznacza, że Kim czuje to samo co ja .- więc co jest jasne? 
-..em mm.......no że musimy iść na lodowisko i basen. Basen mam w domu i jasne miało być to, żeby wam nie mówić-powiedziała plącząc się językiem..
- No właśnie-potwierdziła Grace.
Rozmowę przerwał nam pilot:
ZA 5 MINUT LĄDUJEMY. PROSZĘ ZAPIĄĆ PASY.
Usiadłem obok Kim i objąłem ją ramieniem. Ku mojemu zdziwieniu Kim wtuliła się we mnie jak w misia. Nie przeszkadzało mi to... Kilka minut później staliśmy już w domu Kim a raczej willi DOM KIM
- Wow..-powiedzieliśmy wszyscy razem.
- No co..? - spytał zdziwiony Ruddy, wchodząc do środka.
Kim doprowadziła nas po domu i każdemu wskazała jego pokój. Dyskretnie omijając jakąś sypialnie i jej pokój.
Pół godziny później byliśmy już w studiu filmowym i czekaliśmy na reżysera.
- Dzień dobry to na pewno dojo Bobiego Wasabiego?
- Tak, -odpowiedzieliśmy chórem.
- Dobra nie mamy zbyt dużo czasu więc ja wam streszcze film i dam scenariusz. A i proszę was uczcie się roli już od dzisiaj sceny które bedą kręcone najwcześniej są zaznaczone na czerwono. Randze już dzisiaj je ćwiczyć bo będą nagrywane za tydzień a jest ich dużo.
- ok-krzyknęliśmy
- Więc tak film opowiada o przyjaciołach Belli i Jackobie, oni się w sobie zakochali ale on ją musi zabić- wskazał na Kim i mnie- a przyjaciele im pomagają tym samym się w sobie zakochując...to tak w skrócie resztę macie w skrypcie.. dobra to widzimy się za tydzień. Pa.
- Naradzie.
W DOMU 
OCZAMI NARRATORA
Wszyscy uczyli się tekstu. Oczywiście w parach : Grace i Jerry w salonie a Kim i Jack w pokoju chłopaka.
- Czyli już dla ciebie nic nie znacze?!
- Bello wiesz , że kocham Cię nad życie ale nie możemy być razem.
- Mam dosyć wychodzę!- powiedziała zrozpaczona Kim ( była świetną aktorką) 
Nagle Jackob odwrócił swój ukochaną i przyciągnął do siebie. Ich usta dzieliły milimetry. Ani Kim ani Jack nie chcieli grać kochali się i potrzebowali siebie na wzajem . Jack przygwoździł Kim do ściany i powędrował swoją ręką pod jej bluzkę. Obydwojgu sprawiało to przyjemność, każde z nich chciało by ta chwila trwała wiecznie.
- Jack ja nie mogę przepraszam.-przerwała Kim
- Spoko, luz do niczego nie będę Cię zmuszać- w jego głosie można wyczuć smutek, rozczarowanie ale miłość...
------------------------------------------------------------------------------------------
Za to, że nas długo nie było macie coś dluższego jutro powinien byč nowy a i pisałam to ja Angelika nie Nicola więc skargi i zażalenia do mnie niezbyt wyszedł ten rozdział sorki :'( 

20 sty 2014

Rozdział 7

...a przed drzwiami czekała na mnie...
- Skąd wiesz gdzie mieszkam?-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Grace mi powiedziała. Wiesz co? Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuje. Słodki jesteś wiesz?- Harry roześmiał się chwytając mnie za rękę i prowadząc do bryczki zaprzęgnietej w dwa białe konie.
- A to co ma być?-zapytałam wytrzeszczając oczy tak szeroko jak tylko mogłam.
- No..w końcu to ma być nasza randka, a ja chcę żeby ten wieczór był nie zapomniany-na te słowa obdarzyłam go promiennym uśmiechem i mocno przytuliłam.- No to co jedziemy?
- Jasne.
Oczami Harrego
Kim wyglądała tak pieknie . Zakochałem się w niej od  pierwszego wejrzenia. Nie wiem dlaczego, ale bardzo chciałem wygrać ten zakład. Szkoda, że Jack zrezygnował już po godzinie. Bardzo chciałem go upokorzyć, no ale mówi się trudno. Liczy się to, że upiekę trzy pieczenie na jednym ogniu: 1. Upokorzeń mojego ukochanego kuzynka. 2. Wygram zakład. a 3. Będę miał super dziewczynę. Wystarczyło się trochę pomęczyć. Właśnie takie myśli zaprzątały moją głowę przez całą randkę. Ocknąłem się dopiero gdy wychodziliśmy z restauracji. 
- Smakowało Ci?
- Tak, było pyszne.
- Tak, tak jasne.. nie możesz po prostu powiedzieć, że nie?
- Ale było pyszne.
- To dlaczego nic nie zjadłaś?
- Od urodzenie jem "mało" dla mnie to jest dużo, czasami nawet za dużo.-powiedziała słodko się uśmiechając.
- Dobra, teraz muszę coś zrobić, ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć.
- Ale o co Ci chodzi?
- O nic.-w tym momencie wziąłem ją na ręce i zaniosłem nad most, który był nad jeziorem w pobliskim parku. Kim cały czas się śmiała. Odstawiłem ją na ziemię i spojrzałem głęboko w oczy.
- Kim uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?-zapytałem z nadzieją w głosie.
- Oczywiście,że tak.-Odpowiedziała cała w skowronkach. Podszedłem do niej i objąłem w talii, a ona zarzuciła mi ręce na szyję. Odległość między nami zmniejszyła się i dzieliło ją tylko kilka milimetrów. Wpiłem się w jej usta a ona go po głębiła. Wiedziałem że, to tylko kwestia czasu aż wygram zakład. Czułem jej zmęczenie dlatego  oderwałem się od niej i zaprowadziłem do domu.
Oczami Kim
 Weszłam do domu i od razu pobiegłam do siebie. W domu nikogo nie było bo ciocia miała nocną zmianę a Lisandra wyjechała na miesiąc do Kalifornii. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się w piżamkę z pandą, kładąc się na łóżku, momentalnie zasnęłam.
Rano obudziło mnie wredne dzwonienie. Oczywiście musiałam wstać. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umalowałam się i ubrałam w TO. Schodząc na śniadanie, usłyszałam dźwięk dzwonka. Poszłam je otworzyć. W drzwiach stał Harry.
- Hej piękna. Dasz się podwieźć do szkoły?-zapytał z uroczym uśmiechem całując mnie czule w usta.
-Tak, jasne, tylko poczekaj chwilkę. Pójdę po torbę.-weszłam na górę, chwyciłam torbę i szybko zbiegłam na dół. Zakluczyłam dom i wsiadłam z nim do samochodu. Harry jak prawdziwy gentelmen. Przez całą drogę rozmawialiśmy o  wszystkim i o niczym. Samochód zatrzymał się przed szkołą. Harry chwycił mnie za rękę i weszliśmy do środka. Cała szkoła patrzyła się na nas. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że Harry nie chodzi do tej szkoły. Podeszłam do mojej szafki i wyciągnęłam z niej książki do Hiszpańskiego. Zamykając szafkę poczułam jego usta na moich. ( Harrego ).
- Kochanie idź już, bo spóźnię się na lekcję.-powiedziałam całując go w policzek.
- Nooo dobrze, ale my widzimy się od razu po lekcjach. Tak?
- Nooo.. nie zupełnie. Bo najprawdopodobniej dostanę kozę.-powiedziałam skruszonym głosem.
- Ok. No dobra kochanie ja idę do szkoły.
- Pa, pa kochanie.-musnęłam jego usta i poszłam do klasy.
...
Lekcje minęły szybko.-Jaszcze tylko koza i dojo a tam mój kochany-właśnie takie myśli krążyły mi po głowie w kozie. Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek. Pobiegłam szybko do domu. Wzięłam prysznic, ubrałam w TO i zbiegłam na dół, zakluczyłam dom i poszłam do dojo. Okazało się, że wszyscy już tam są. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek. To był mój ukochany...
- No cześć księżniczko.-powiedział z błyskiem w oku
- Hej książę. Siema wam.-powiedziałam patrząc na moich przyjaciół.
- Hej/ Siema/ Cześć.-zawyli chórem.
- A gdzie Jack.-dopiero teraz zauważyłam, że nigdzie go niema. 
- No...bo..on..yyy.-plątali się.
-Martinez, gadaj o co chodzi..-krzyknęłam ciągnąc go za ucho,
- No...on..szuka przejścia do kucykolandi.
- Martinez-warknęłam
-No bo on jest zaz..-nie dane było mu dokończyć bo, Grace zatknęła mu usta.
- Jerry to teraz przegiąłeś.-Grace się odwróciła i udała obrażoną.
- Grace, kotku nie obrażaj się-powiedział czule całując ją w usta.
- Dobra ale masz się zamknąć.
- Dla Ciebie wszystko kotku.-Dlaczego nikt nie chce powiedzieć gdzie jest Jack.-powiedziałam zbulwersowana.
- O co taki hałas?! Przecież tu jestem.-powiedział Jack  z uśmiechem na twarzy. Natychmiast do niego podbiegłam i cmoknęłam w policzek. Dobrze, że nie było tu Harrego wiem, że byłby zazdrosny. Lepiej, że ktoś do niego zadzwonił. Wiem, że nie powinnam tak reagować ale strasznie się o niego martwiłam. Wiem, że to mój najlepszy przyjaciel, ale..ja...chyba...coś..do..niego..czuję. Gdy mnie przytula w brzuchu latały mi motylki.- NIE TO NIEMOŻLIWE-mówiłam sama do siebie. Nagle do sali wpadł Ruddy z wielkim uśmiechem na ustach.
- Dzieciaki mam dla was super wiadomość. Za niecały miesiąc jedziemy do Seattle, żeby nakręcić film.
- Coo?!-Krzyknęłam ze łzami w oczach nie chciałm przechodzić tego od nowa.
- Spokojnie Kim jeśli nie chcesz tam jechać to nie musisz.-powiedział ze smutkiem w oczach.
- Nie dlaczego miałabym nie jechać? Przecież kocham to miasto. Możemy mieszkać w naszym domu.-nagle poczułam jak ktoś ociera moje łzy. To był Jack. Uśmiechnęłam się szeroko i poszłam po zgodę.
- Kim zapomniałem Ci powiedzieć. Od dzisiaj ja jestem twoim pełnoprawnym opiekunem a Ciocia i Lisandra przeprowadziły się do Kalifornii.-Jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam. podeszłam do niego i rzuciłam mu się na szyję- Kocham cię. Jesteś wspaniały.
- Tak, tak wiem.
Nagle do pomieszczenia wbiegł Harry.
- Muszę wam coś powiedzieć.
- Co się stało!!!-zapytałam ze strachem
- Kim ja nie wiem jak to powiedzieć...ja wyjeżdżam.
- Coo?!! Ale jak gdzie!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
NOO I JEST? Podoba się ??? Mam nadzieję, że tak pozdrawiamy was tak bardzo <3. Przy okazji dzięki za 200!! wejść KOCHAMY WAS :*. ALe kom. kom. kom. :(

17 sty 2014

Rozdział 6

...obejrzałam się za siebie i zobaczyłam...
 OCZAMI JACK'A
Nagle z pokoju wyszedł Rudy-nasz sansai
- Kim?
- Rudy?- Kim spojrzała na niego z niedowierzaniem, widziałem jak do oczu napływają jej łzy ale nie wiedziałem dlaczego.
- Kim tak się za tobą stęskniłem. Co tu robisz?-podszedł do niej i mocno przytulił.
- Ja przeprowadziła się do cioci Agnes, bo po..-nagle blądynka się rozpłakała a Rudy tylko mocniej ją przytulił.
- Cii Kim proszę Cię nie płacz.
- Ale ciebie tam nie było.
- Wiem ale nie mogłem przyjechać-nagle Kim wstała i uciekła do szatni, dopiero teraz zobaczyłem, że całej sytuacji przygląda się Harry, Grace i Jerry z minami typu " o co tu chodzi?!" . Pobiegłem za nią i próbowałem otworzyć drzwi, ale nie mogłem. Słyszałem tylko jej płacz i nagle drzwi się otworzyły a w nich stanęła zapłakana..- właściwie kto? Moja Kim.. nie ja nie mogłem się w niej zakochać to tylko głupi zakład..-mówiłem sam do siebie wchodząc do środka. Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.
- Kim, nie płacz proszę.
- Ale ...niby ...dlaczego?-powiedziała cicho, ciągle płacząc.
- Bo masz mnie- popatrzyłem na nią i ucałowałem ją w czoło.
OCZAMI KIM
Czy on właśnie powiedział, że mam go? Uśmiechnęłam się tak szeroko jak tylko mogłam on odwzajemniejąc mój uśmiech pomógł mi wstać i otarł łzy, które nadal swobodnie spływały po mojej twarzy.  Poczułam jak w brzuchu latają mi motyki.-Nie to nie możliwe ja nie mogłam się zakochać!!!-krzyczałam sama do siebie i pocałowałam go w policzek. Chwycił mnie za rękę i weszliśmy do sali gdzie wszyscy rozmawiali z Rudy'm.
- Będzie dobrze.
- Wiem bo mam ciebie- uśmiechnęłam się do niego pokazując szereg białych ząbków. Na co on tylko mocniej ścisnął moją rękę
- Kim wszystko dobrze?-podbiegła do mnie przejęta przujaciółka.
- Grace nie masz się o co martwić.-powiedział Jack patrząc na nią dziwnym spojrzeniem które ona odwzajemniła, nie wiedziałam o co im chodzi. Popatrzyłam na Grace  a ona mnie i pokiwała przecząco głową.
- Muszę wam coś powiedzieć.-popatrzyłam na Rudiego i pokiwałam głową na tak on tylko popatrzył na mnie i powiedził.
- Musicie wiedzieć, że Kim jest moją siostrą.
- Cooo?!... Ale jak ... Cooo?- Wszyscy papatrzyli się na mnie a ja się uśmiechnęłam- ..a.. no i oczywiście od dzisiaj będzie ćwiczyła z wami karate.
Wszyscy stali jak wryci a ja śmiałama się w niebogłosy.
- Dobra dosyć tego Kim do szatni ale już-powiedział poważnym głosem.
- Tak, tak jak bym cię kiedykolwiek słuchała-powoedziałam i zaśmiałam się pod nosem.
- Kim, natychmiast!
-No już idę-po 5 min. byłam gotowa wchodząc do sali słyszałam jak chłopacy zawzięcie dyskutują o tym jaki mam pas.
- Jeśli chcecie możecie się przekonać?-powiedziałam powstrzymując śmiech.
-A ci co tak do śmiechu-powiedziała Grace śmiejąc się ze mną.
- Noooo...wiesz bo oni sądzą że mam biały pas-już nie mogłam wytrzymać.
- Kim jesteś tego pewna?-nagle wszyscy spojrzeli na mojego brata.
- Tak jestem.
- Kim, Harry na mate.
Pokłoniliśmy się i zaczęliśmy sparting.
- My chyba jeszcze się nie znamy. Jestem Harry..-powiedział uśmiechając się tak uroczo.
- A ja Kim...-blokowałam każdy jego ruch, tak samo jak on.
- To co jaki masz pas?
- Nie jesteś zbyt ciekawski?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Złapałam go za rękę i wykonałam wykop z pół obrotu, gdy chciałam pomóc mu wstać pociągnął mnie do siebie w taki sposób że leżałam na nim. Zaczęła się głośno śmiać tak samo jak wszyscy oprócz Jack'a
- Pójdziesz ze mną na randkę.- w odpowiedzi tylko kiwnęłam głową na tak.
- Będę czekał za godzinę przed centrum.
- Ghg.. może byście już z siebie wstali-powiedział Jerry a ja się zarumieniłam.
- A teraz Kim i... Jack.
- To chyba nie jest dobry pomysł.-powiedział Jack uśmiechając się pod nosem.
- A Niby dlaczego? Boisz się mnie?
-Nie ale po prostu nie bije się z kimś z kim nie mam równych szans a w szczególności nie biję dziewczyn.
-Wiesz Harr'ego położyłam a ty możesz być następny.-powiedziałam słodko się uśmiechając
- No dobra to pokarz co umiesz-odpowiedział pewny siebie... Walczyliśmy dobre 10min. aż w końcu powaliłam go na maty. Dopiero teraz zorientowałam się, że wszyscy dawno poszli się przebrać i zostaliśmy sami. Gdy pomogłam mu wstać wziął mnie na ręce i zaczął kręcić się ze mną.
- Jack puszczaj mnie ale już! -mówiłam śmiejąc się w niebogłosy.
- Tylko pod jednym warunkiem - mogę cię odprowadzić do domu.
- Tak, tak zrobię wszystko tylko mnie puszczaj! Gdy Jack odstawił mnie na ziemię przyszli do nas nasi przyjaciele.
- I co kto wygrał?- pytali z zaciekawieniem.
- Kim-odpowiedział Jack z uśmiechem.
- Przecież ty.. masz czarny pas trzeciego stopnia a ona nawet nie wiadomo.
- Jerry uspokuj się słonko.-uspokajała go Grace. Do środka wszedł Ruddy mocno podekscytowany.
- O co tu chodzi.
- Kim nie chce nam powiedzieć jaki ma pas-powiedzieli chórem.
- Jeszcze im nie powiedziałałaś-teraz zwrócił się do mnie z ledwością powstrzymując śmiech zresztą tak jak ja. W odpowiedzi otrzymał tylko kiwanie głową na "NIE".
- Kim ma czarny pas trzeciego stopnia.- powiedział już prawie poważny. Wszyscy spojżeli na mnie z zabójczymi minami.
- Ruddy o co im chodzi?
- No tak bo u nas tylko Jack na ten pas, Harry ma czarny  drugiego stopnia a ty z nimi wygrałaś. Dobra koniec tego do domu ale już. Macie być tu jutro od razu po lekcjach.
- Kim ja dzisiajs nie mogę iść z tobą..powiedziała zdenerwowana Grace.
- Ok przecież nic się nie stało.-powiedziałam mocno ją przytulając. Wyszłam dojo  i nagle usłuszałam że ktoś z mną krzyczy.
- Kim, Kim czekaj!- obróciłam się i zobaczyłam, że to Jack dobiegł do mnie cały czerwony .-zapomniałaś o czymś?
- Nie o czym?
- O naszej umowie.
- Tak tak baaardzo cię przepraszam.-powiedziałam całując go w policzek.
- Tylko tyle?
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem a nie chłopakiem-na te słowa on wyraźnie posmutniał.
- Przepraszam ja myślałem nie ważne..
-Myślałam że.. ty..
- Nie dobra jest ok tylko jesteś pierwszą laską która dała mi kosza-powiedział śmiejąc się tak głośno że jakaś pani go upomniała.
- Too.. dobrze czy źle.
- Nawet bardzo, wiesz.
- Ja muszę już iść.
- Przecież tu mieszka Lisandra-powiedział wytrzeszczając oczy.
- Tak razem z moją ciocią i mną.
- Aha...twoje okno to tamte?-powiedział wskazując w jego stronę.
- Tak a co?
- Bo mogę sobie na ciebie popatrzeć a nawet stanąć na twoim balkonie.
- Jak?
- Widzisz tamte okno jest moje a z twoim łączy je te drzewo. To nic leć już.
- Tak, dzięki za spacer.
- Nie ma za co. Pa- rzucił a ja wbiegłam do domu.. jak by nie patrzeć to mojego, bo przecież to dom moich rodziców a, że mieszkają tu one to przypadek, tak naprawdę to tu miałam mieszkać razem z Ruddym.-o niczym innym nie mógłm myśleć szykując się na moją randkę. Ubrałam się w  http://img.stylistki.pl/sets/olivia-holt-oo1-1375194934-s335762.jpg?v=0 i wyszłam a przed drzwiami czekała mnie...
------------------------------------------------------------------------------------------
iiiiii??? Podoba się wam? Mam nadzieję że tak. Dziękujemy wam za ponad 100 wejść kochamy was:**** <3.
PS. Sorki że tak długo ale codziennie miałam spr. :-) :-)  mam nadzieję że mi wybaczycie ~Andzia~

14 sty 2014

Rozdział 5

...nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii...
Odwróciłam się i zobaczyłam Jack'a.
- A ty co ?! Zabieraj te łapy!
- Przepraszam...taki odruch.. Dlaczego płakałaś?
- Co cię to obchodzi?! Tak w ogóle po co się głupio pytasz i tak wszystko widziałeś!
- Kim proszę Cię tylko o jedno, nie wierz w ani jedno słowo Franka.
- A to niby dlaczego?! Po pierwsze on mówił prawdę. A po drugie nie będziesz mi mówił co mam robić.-powiedziałam wywracając oczami, ale jednocześnie czułam że powinnam mu zaufać.
- Tak masz rację ale..
- Ale co?!
- Po prostu mu nie wierz- rzucił i odszedł ode mnie siadając w ławce. Chciałam mu zaufać, ale nie potrafiłam... Dwie godziny szybko minęły. Po szkole byłam umówiona z Grace. Więc weszłam do domu, wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam. Grace stała już koło furtki.
- Jak tam w kozie-powiedziała lekko się uśmiechając.
- Jakoś zleciało-powiedziałam śmiejąc się pod nosem.-to gdzie idziemy?
- Zobaczysz to niespodzianka.
- Grace proszę powiedz, ja nie znoszę niespodzianek.
- Oj nie denerwuj się tak, zobaczysz.
Weszłyśmy do galerii i w pewnym momencie zatrzymałyśmy się przed dojo " Bobiego Wasabiego"
- Grace co my tu robimy???
- Przepraszam, że ci nie powiedziałam, ale mam dzisiaj trening-powiedziała zmieszana
- Nie mogłaś powiedzieć od razu?
-  No wiesz ja..
- Ok. To co.. idziemy?
- Nie jesteś zła?
- Skoro i tak tu jestem to sobie popatrzę-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
Wchodząc do środka oczywiście musiałam się potknąć i wpadłam na Jack'a, który oczywiście musiał mnie złapać.
- Mógłbyś mnie puścić?!
- Nie.-pokiwał przecząco głową.
-A to niby dlaczego?-zapytałam ledwo powstrzymując śmiech.
- Bo mi się podobasz-powiedział patrząc mi głęboko w oczy, zaczęłam się w nich topić i nagle on mnie pocałował, nie wiem dlaczego, ale oddałam pocałunek a on go pogłębił dwa razy mocniej.
-Jack puszczaj ale już!-powiedziałam odrywając się od niego. Na szczęście nikogo nie było w sali więc nikt tego nie widział. Popatrzyłam na niego i spiorunowałam go spojrzeniem, ale on nic sobie z tego nie robiąc podszedł do mnie i cmoknął w policzek. Byłam szczęśliwa i jednocześnie zła...
- Dobra dzieciaki na maty-po pomieszczeniu rozległ się znajomy mi głos. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam...

13 sty 2014

Rozdział 4

..powiedział tak cicho żebym tylko ja usłyszała..
-Kim.Kim?Kim!
-Grace dlaczego tak wrzeszczysz ?! Zaraz cała szkoła usłyszy twoje wrzaski!
-Mówiłam, że nie dasz rady.
-Ale o co Ci teraz chodzi?
-Zabujałaś się w Jack'u!
-Nie prawda mówiłam, że nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia.-Grace chciała coś powiedzieć lecz zagłuszył ją dzwonek. Weszłyśmy do klasy a ja usiadłam obok niej. 
-Grace skarbie kto to jest?-powiedział ze zdziwieniem jej chłopak.
-To jest Kim, moja nowa przyjaciółka.-powiedziała z szczerym uśmiechem-Kim to jest Jerry mój chłopak, Milton i Julia jego dziewczyna-powiedziała wskazując ich po kolei.
-Siema.
-No cześć nowa.-powiedzieli chórem.
Nagle do klasy wpadł zdenerwowany nauczyciel, wrzeszcząc na cały głos:
-Brewer dwie godz. kozy.
-ale...ja..nic
-Koniec tego, siadaj. A teraz proszę na środek nową uczennicę, opowiedz nam coś o sobie-powiedział już spokojnym głosem.
-Cześć, jestem Kim, mam 17 lat, lubię grać na gitarze i jeździć na desce...coś jeszcze?
-Nie, nie trzeba możesz już usiąść.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Wychodząc z klasy zaczepił mnie Frank.
-Co ty sobie myślisz? Sądzisz, że jestem głupi?! Myślisz, że nie wiedzę jak on na Ciebie patrzy.
-Frank, o co Ci teraz chodzi?!-zapytałam z zdezorientowaną miną.
-Na co ty liczysz, na prawdziwą miłość?! To jesteś głupia. Zamiast na niego lecieć powinnaś przyjść do mnie. Przestań, każdy wie, że jesteś kolejną głupią blondynką, która jest na jego liście-powiedział i zaśmiał mi się prosto w twarz. Do oczu napływały mi łzy.-Weź się ogarnij dziewczyno od razu może idź pożal się swoim rodzicom-i zaczął się bardziej śmiać.
-Teraz to przesadziłeś-powiedziałam czując, że po policzku płyną mi łzy. Popchnęłam go w stronę szafek a on się obalił. Nagle z klasy wyszedł nauczyciel.
-Co się tu dzieje?!
-Nic-powiedziałam ocierając łzy.
-To jej wina, wzięła popchnęła mnie i upadłem.
-Crawford dwie godziny kozy.
-Cooo?!
-Ale już!!!-powiedział i wyszedł
Popatrzyłam na Franka z zabójczym spojrzeniem i pomaszerowałam w stronę kozy. Usiadłam na parapecie i się rozpłakałam (na szczęście był tu tylko Jerry, który nie zwracał na mnie uwagi). Nagle poczułam czyjeś ręce na swojej talii....
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest :D. Podoba się wam??? Plosę was baldzo ładnie odpiszcie na to pytanie bo nie mamy pojęcie czy wam się podoba??!! :D 
PS. Nadal żyję :D Andzia
kofamy was Nicol i Andzia



















12 sty 2014

ROZDZIAŁ 3

- Proszę-powiedziałam ziewając
- Kim..ja..chciałabym cię przeprosić za to że byłam taka..taka jak byłam,- czy ja dobrze słyszałam??- przepraszam chcę się zmienić a najbardziej w stosunku do ciebie.
- Przyjmuję twoje przeprosiny.
- Naprawdę?!- jej oczy szkliły się a na twarzy pojawił się naturalny uśmiech-szok pomyśliłam O.o
- Tak przecierz jesteśmy jodziną i musimy trzymać się razem.-powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Tylko...w...szkole...
- Tak wiem nie znamy się.-powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech- nawet chciałam cię o to samo poprosić.
- Naprawdę?!
- Tak chcę być samodzielna
- No dobra tylko pamiętaj jak czegoś będziesz potrzebować to wiesz gdzie mnie szukać.-powiedziała z powagą w głosie.
- tooo... Ja pójdę
- Dobrano-powiedziałam z lekkim zdziwieniem, zamykając oczy-momętalnie zasnęła.
Rano obudził mnie buzik była 6:20 więc wstałam i poszła pod prysznic. Wysuszyłam włosy, pozostawiając je naturalnie proste, założyłam czarne rurki, zwiewną, koszulową bluzkę. Paznokcie pomalowałam na czarno i powiesiłam złoty naszyjnik od mamy z serduszkiem. Rękę przyozdobiłam branzoletkami. Była 7:25 więc zeszłam na śniadanie. Tam czekał na mnie talerz gofrów z nutellą, które ledwo co tknęłam. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka.
- Kto to?
- To na pewno Grace to nic.. ja lecie pa ciociu.
- Pa, powodzenia.
 Poszłam na górę po torbę, ubrałam się i wyszła.
- Cześć-powiedziałyśmy naraz-to co idziemy?-zaczęłyśmy śmiać się jak głupie.
- No dobra idziemy.-powiedziała Grace stanowczym głosem.
- Oki.
Po 10min. byłyśmy przed szkołą.
- Grace stój ja się boję.
- Kim będzie ok, masz mnie zapomniałaś?
- Nie, dobra chodźmy.
Gdy weszłyśmy od razu wszystkie oczy skierowały się w moją stronę od czasu do czasu słychać było po gwizdy, ale ja nic sobie z tego nie robiłam po prostu szłam z Grace do szatni. Oddałam tam swoją kurtkę i jako że jestem nowa dostałam kluczyk do szawki.
- Gdzie masz szafkę?
- Poczekaj.. numer 113 :-) .
- Cooo?!
- Coś nie tak !?-powiedziałam idąc w jej stronę
- Nie tylko to jest obok szawki Brewer'a.-na odpowiedź obdarzyłam ją spojrzeniem typu
'' o kogo ci chodzi?!"
- To ten Casanova o którym ci wczoraj opowiadałam.
- Aha...nie szło tak od razu?- zapytałam śmiejąc się pod nosem. Bez obaw ja nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia.
- Nie znasz go?!
- Nie ale znam siebie i chodź by nie wiem jak bardzo był przystojny to się w niem NIE ZAKOCHAM.
Idąc przodem do niej a tyłem do drogi potknęłam się i wpadłam w czyjeś ramiona. Odwrócił am się i spojrzałam w jego czekoladowe oczy, zaczęła się w nich topić.
- Ja...przepraszam...powinnam ....bardziej...uważać-ledwo co wydukałam-jeszcze raz przepraszam.
- Mogłabyś częściej tak nie uważać.-powiedział uśmiechając się tak słodko.
Spojrzałam na Grace a ona dała mi do zrozumiania że to jest Jack.
,, Kim ogarnij się"-powiedziałam do siebie w myślach.
- Mógł byś mnie puścić?-powiedziałam rumieniąc się. On tylko się cwaniacko uśmiechnął
- Ślicznie wyglądasz gdy się rumienisz- powiedział to tak cicho żebym tylko ja to usłyszała..
------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra teraz to Nicola na pewno mnie zabije jestem TRUP:-) :-)  od razu mogę się z wami pożegnać bo wiecie ustaliłyśmy że post musi być "zatwierdzony" przez obydwie "pisarki" ale w tej chwili ona nie może tego zatwierdzić a ja nie mogłam się oprzeć i go dodałam może jakiś kom. Zmniejszy jej "irytację":-) :-)  hahaha powinno się spodobać:-) :-)

ROZDZIAŁ 2

... Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu...
Szybko się odwróciłam i zobaczyłam śliczną brunetkę. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Cześć jestem Grace a ty?
- Em...ja...jestem Kim-powiedziałam lekko rozkojarzona-my...się znamy?
- Nie ale zobaczyłam, że płaczesz i tak jakoś zrobiło mi się Ciebie żal.
- Wiesz dzięki, ale nie trzeba było-powiedziałam z oburzeniem.
- Przepraszam nie to miałam na myśli.Chciałam Cię pocieszyć.
- Okej, też przepraszam nie powinnam tak zareagować.-powiedziałam jednocześnie ocierając łzy, które nadal spływały po moich policzkach.
- Jesteś tu nowa, prawda?
- Tak dzisiaj przyjechałam.
- Będziesz chodziła do High School Seaford?
- Tak, do klasy P. Millarda
- To tak jak ja-powiedziała widocznie się z tego ciesząc-to co po wiesz mi dlaczego płakałaś?
- Po prostu to ta zmiana otoczenia, uświadomiłam sobie że będę tutaj sama...
- Jeśli chcesz to mogę być twoją najlepszą przyjaciółką, będziesz miała mnie no i przecież rodziców-powiedziała z uroczym uśmiechem.
- Tak ciocię Agnes i Lisandrę-na te słowa wyraźnie posmutniałam.
- Lisandrę?! Tą Lisandrę?! Bez urazy, ale to największy plastik w całym mieście, a twoi rodzice?
- Moi rodzice zmarli dwa tygodnie temu.- Powiedziałam ze łzami w oczach.
- Przepraszam...ja...nie wiedziałam.
- Nic się nie stało.-powiedziałam pociągając nosem-a propo Lisandry to jest aż tak źle?!
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo!
 Na te słowa obydwie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- Wiesz co, może dziwnie to za brzmi, ale czuję się jak byśmy znały się od zawsze.
- Ja też...to cooo..przyjaźń?
- Tak i to najlepsza-powiedziałam szeroko się uśmiechając.
Grace zaczęła opowiadać mi o szkole i o sobie. Zanim się spostrzegłam była już 18:00.
- Grace ja muszę już iść do domu.
- Oki, rozumiem. Ja też będę się zbierać. Odprowadzić cię?
- Jasne.
Okazało się , że Grace mieszka naprzeciwko mojej cioci.
- Może przyjść jutro po ciebie do szkoły?
- Tak, bo trochę się boję.
Ona tylko się uśmiechnęła i przytuliła mnie na pożegnanie. Wchodząc do domu od razu usłyszałam głos cioci:
- I co? Podoba ci się u nas?
- Tak, jest wspaniale, poznałam nową dziewczynę Grace i mieszka naprzeciwko.
- Jeśli chcesz to możesz ją zapraszać do nas kiedy chcesz, chodź by jutro.
- Naprawdę?! Dziękuje jesteś wspaniała.
- Nie ma za co.-podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Jest Lisandra?
- Zaraz powinna przyjść.
- Aha, mogę iść już do siebie?
- Tak oczywiście, ale nie chcesz kolacji?
- Nie ciociu, nie jestem głodna. Powiedziałam lekko się uśmiechając
- No dobrze idź się wyśpij. Dobranoc.
- Dobranoc- rzuciłam i pobiegłam na górę, wzięłam prysznic i założyłam ulubioną piżamkę na którą składa się bokserka i spodenki, rozczesałam włosy, usiadłam na łóżku i weszłam na FB i zaakceptowałam zaproszenie od Grace. Miałam właśnie gasić światło, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi..
------------------------------------------------------------------------------------------
No to jest następny. Nie jest taki jak chciałyśmy ale opisy muszą być hahaha:-) :-) . Jutro rano powinien pojawić się następny lofkamy was <333
PS. Nie zapomnijcie o kom.:-)

11 sty 2014

Rozdział 1

Minął już tydzień a ja nadal nie mogę się pogodzić, że ich nie ma. Czas od pogrzebu minął szybko, sąd oddał mnie pod opiekę cioci Agnes i jej wrednej córki Lisandry (największego plastiku w całym mieście) . Tak po prostu wpakowali mnie w samolot nie zważając na moje zdanie. Lot minął spokojnie, przez całą drogę słuchałam muzyki wpatrując się w okno, myślałam o tym jak dobrze było mi w Seattle, z przyjapiółmi, rodziną, chłopakiem i rodzicami. Na tę myśl od razu popłynęły mi łzy po puliczku.
-Koniec Kim-powiedziałam sama do siebie-zaczynasz życie od nowa, bez nikogo, sama...- z razmyślań wyrwał mnie głos stewardessy
,,Proszę zapiąć pasy za 5 min. lądujemy." Wychodząc z pokładu od razu ujrzałam uśmiechniętą twarz cioci i sztuczny uśmiech na równie sztucznej twarzy Lisandry.
- Kochanie i jak tam podróż, trzymasz się jakoś?
- Tak, dobrze trochę nudno ale ok.- odpowiedziałam ukazując szereg białych ząbków- Cześć Lisandra.
- No cześć. Powiedziała już z mniej sztucznym uśmiechem.
Prytuliłam ją a ona odwzajemniając gest szepnęła mi do ucha że musimy porozmawiać.
Wzięłam swoje walizki i wsiadłyśmy do samochodu, przez całą drogę myślałam o sławach Lisandry. W końcu dojechaliśmy moim oczom ukazał się wspaniały dom jednorodzinny z basenem i ogromnym ogrodem. W środku było jeszcze ładniej. Jasno błękitne ściany idealnie pasowały do hebanowych mebli.
- Lis zaprowadza Kim do jej pokoju.
- Dobrze mamo, chodź śmiało- te słowa skierowała do mnie. Prawie naturalnie się uśmiechając co było naprawdę dziwne. Doszłyśmy na poddasze i ujrzałam mały, przytulny pokoik z wielkim łóżkiem i jeszcze większą szafą po prawej stronie były drzwi do łazienki a na ścianie wisiała moja gitara po przeciwnej stronie znajdowało się ogromne okno z parapeto-ławką na która było pełno poduszek, światło padało idealnie na łóżko i biórko całości dopełniały moje zdjęcia, miękki dywan i fioletowe ściany.
- To ty się rozpakuj a ja zajrzę do ciebie później- zdziwiło mnie jej zachowanie zawsze była dla mnie oschła.
- Oki-powiedziałam z normalną miną mimo mojego ogromnego zdziwienia. Zaczęłam się rozpakowywać układając ubrania. Po półtora godziny wszystko znajdowało się w szafie. Zeszłam na dół i wtuliłam się w ciocię ona tylko mocno mnie przytuliła.
- Wszystko będzie dobrze poznasz nowe osoby, będziesz normalną nastolatką taką jak byłaś.- po puliczku zaczęły płynąć mi łzy.
- Kochanie nie płacz zobaczysz wszystko będzie dobrze a teraz ubierz się i idź zwiedzać miasto niestety Lisandra wyszła i nie może cię oprowadzić . Dasz sobie radę?
- Oczywiście- otarłam łzy, założayłam kurtkę i wyszłam.
Chodziłam po Seaford utwierdzając się w przekonaniu że jest tu pięknie i będzie mi tu dobrze. Przeszła koło mojej nowej szkoły, skate parku, galerii i w końcu doszła do parku i usiadłam na ławce-szkoda że was tu nie ma tak bardzo pragnę was przutulić- do oczu napływały mi łzy. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu...
-------------------------------------------------------------------------------------- iiiiii.... co?? Podoba się bardzo się starałyśmy:-) :-) :-)  (Nicol i ja) :-) :-) :-)  Jeśli znajdzie się jakiś kom. to następny rozdział pojawi się jutro albo nawet dzisiaj kofamy was <333

10 sty 2014

Prolog

Strata najbliższych jest bolesna. Jedna osoba może wszystko naprawić lub zniszczyć ale czy Kim wykorzysta tą szansę ???
,,-Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia".
Może zmiana otoczenia pomoże ułożyć życie na nowo?
------------------------------------------------------------------------------------------
I jak się podoba??? :-)
Wiem że krótko ale nie chciałam za dużo zdradzić. Mam do was prośbę właśnie zaczynam więc proszę pomożcie :-) :-) :-)

Witajcie

 Się ma. Właśnie razem z przyjaciółką założyłyśmy tego bloga, który jest poświęcony Kim i Jack'owi- "Z Kopyta" :-)  Mamy nadzieję że się spodoba.