- Wow, Grace wyglądasz obłędnie!
- Ja?! To ty wyglądasz pięknie
- Dziękuje.
- Ja też dziękuje. Siadaj zaraz cię pomaluje a później ty mnie.
- Oki. - po 15 minutach byłyśmy gotowe więc zeszłyśmy na dół gdzie czekali na nas chłopacy.
- Wow..wyglądacie..po prostu..wow
- Dziękujemy.- odpowiedziałyśmy śmiejąc się pod nosem. Jack podszedł do mnie tak samo jak Jerry do Grace i czule pocałował.
- EJ dosyć tych czułości!
- Ruddy!!! - warknęłam
- No co?! Zaczynam być głodny. - na te słowa zaczęliśmy się śmiać. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Jack, Jerry, Grace wy idźcie otworzyć a ja z Ruddym pójdziemy przyszykować resztę.
- Okejjj- byli nieźle zdezorientowani. Razem z moim bratem poszliśmy do kuchni a reszta poszła otworzyć drzwi.
- Kim wiesz, że będą bardzo szczęśliwi?
- Wiem bardzo ich kocham i są dla mnie naprawdę ważni a najbardziej Jack...- rozmowę przerwały nam krzyki Grace. Szybko wyszliśmy z kuchni.
- Co się stało?!- oczywiście musiałam zagrać głupią blondynkę. Nagle wszyscy się na mnie rzucili i mocno przytulili.
- Po pierwsze puśćcie mnie bo mnie udusicie, po drugie chodźmy już jeść bo jedzenie nam wystygnie.
- Kim jesteś najlepsza. Jesteś najlepszą przyjaciółką jaką mogłam sobie wyobrazić tak samo jak Jerry i najlepszą dziewczyną jaką Jack mógł sobie wymyślić. Kochamy Cię.- jej słowa były naprawdę ważne dla mnie czułam, że jeszcze chwila i się po płacze. Na szczęście Jack szybko zareagował i poszliśmy do stołu. Pół godziny później wszystko było zjedzone.
- Mamo plose możemy iść otwierać prezenty.
- Jack ty nigdy się nie zmienisz, prawda?
- Nie. - odpowiedział uśmiechnięty szatyn
- No dobrze chodźmy już.
Po chwili byliśmy już w salonie i zaczęliśmy się wymieniać prezentami. Pierwsza była Grace. Od Jerrego i Jack'a dostała wielkiego misia z serduszkiem w którym było napisane KOCHAMY CIĘ. Rodzice dali jej zestaw kosmetyków a Ruddy zestaw biżuterii. Muszę przyznać mój brat ma dobry gust. Teraz była moja kolej. Podałam jej pudełeczko w którym znajdowała się branzoletka z połową napisu - BEST. Oczywiście resztę miełam ja - FRIENDS.
-Kim to jest cudowne.
- Dziękuje. No Jerry dajesz teraz twoja kolej.
- Ale na co! - wszyscy spojżeliśmy na niego minami typu " SERIO JERRY?! SERIO?!"- Spoko tylko żartowałem.
Jerry od każdego dostał gry na konsole, ooczywiście ja mu tego nie dałam. Ode mnie dostał jednorożca. :-).
- Kimi jesteś wspaniała!!! Kocham Cię!!!- Chłopak zaczął skakać z radości, przytulać i całować mnie w puliczki.
- Martinez odwal się od mojej dziewczyny !
- Joł stary, wyluzuj.
- Kochanie chyba nie jesteś zazdrosny.
- Nie ale ma się od Ciebie oddalić! Raz..dwa..
-Już, już...- Jerry uniósł ręce w geście obronnym na co my zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra zazdrośniku, teraz twoja kolej. - byłam tak podekscytowana! Nie mogłam się doczekać aż zobaczy swój prezent ode mnie.
- Dobra..- Jack pokolei rozpakowywał podarki. Od rodziców dostał snowboard, od Rudego grę " ZOMBI ATAK II " a od Jerrego i Grace multimedialną ramkę za zdjęciami. Po kolei na ekranie ukazywały się zdjęcia moje i Jack'a, Jerrego i Jack'a, Grece i Jeck'a, wszystkich razem a na końcu było zdjęcie jak się całujemy. W końcu nadszedł czas na mój prezent. Uśmiech nie schodził z twarzy mojego chłopaka a gdy otwierał pudełko miałam wrażenie że się powiększa i nagde ZNIKŁ?!
- Jack..słonko.. coś się stało?
- Kimi to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem.
- Naprawdę Ci się podoba?
- Oczywiście.
- Joł stary co ona Ci dała?- Jack podszedł do pudła i wziął nową gitarę po czym usiadł obok mnie, zaczął grać i śpiewać...
- Brawo synku to była piękna piosenka..
- Wiem bo dostałem ją w prezencie od najpiękniejszej dziewczyny na świecie. Kim kocham Cię.
- Ja ciebie też.- na te słowa Jack mnie pocałował to było...magiczne.
- Skarbie twoja kolej. Tylko najpierw muszą coś Ci powiedzieć.
- Tak?
- Mój prezent dostaniesz za tydzień Sylwester..twoje urodziny...
- Okejjj.- byłam zdziwiona jego zachowaniem ale mu ufałam. Po kolei otwierałam prezenty. Grace dała mi śliczną bransoletkę PANDORY ( taką jak teraz reklamują) a Jerry ślicznego misia. Przyszła kolej na prezent od Ruddego. Mój braciszek podał mi ciękie ale ciężkie pudełko. Powoli je otworzyłam a po moich puliczkach zaczęły płynąć łzy. Wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie nie wiedziałam co mam zrobić więc wybiegłam na ulicę. Wiedziałam, że teraz tylko dwie osoby są w stanie mnie zrozumieć. Było już ciemno ale drogę znałam na pamięć. Pobiegłam na cmentarz i usiadłam przy grobie moich rodziców. Dopiero teraz pozwoliłam łzą swobodnie wypływać z moich oczu. Rozpłakłam się na dobre i nic nie było w stanie mnie powstrzymać..
Jej w końcu mi się podoba!!! Chociaż raz napisał am coś co jest ok:-) :-) . a wam jak się podoba? Co Ruddy dał Kim? Dlaczego uciekła? To już w kolejnym rozdziale :-)
ROZDZIAŁ JEST ZADEDYKOWANY WSZYSTKIM KTÓŻY MNIE CZYTAJĄ :-)
KOCHAM WAS <3
Kompletnie nie mam pojęcia co Rudy dał Kim. Może jakąś pamiątkę po rodzicach?
OdpowiedzUsuńMoże...
Rozdział fajny :) przyjemnie się czytało :) chociaż chyba duży przeskok zrobiłaś nie? Dobra ja tam się nie znam, ale to trochę dziwne. Lecą nakręcić film, potem szpital, stają się parą, pora roku to była chyba jesień/wiosna sądząc po strojach, a potem BUM i Gwiazdka. Do tego oni jeszcze nie wrócili, a rodzice pozostałych są na Wigilii.
To trochę Ci się miesza, bo skaczesz od wątku do wątku. I jeszcze to "Momo". Chyba powinno być "Mamo".
Dobra dalej się nie czepiam :D
Czekam na nn ^^
Już wyjaśniam gdy Kim przyjechała do Seaford była zima tak mniej więcej początek grudnia i wiem tak cały miesiąc jakoś skróciłam sorki za błąd literówka. A i jeszcze nie mów że się nie znasz bo znasz i to o wiele bardziej one mnie :**
Usuńkobieto piszesz świetnie ALE nic nie denerwuje mnie tak bardzo jak puliczki !
OdpowiedzUsuńnie możesz zmienić na policzki? nie wiem czy tak Ci się to podoba, czy co ?
J.a.w.r