15 cze 2014

Rozdział 5 ,,Akcja"

**WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM :*

-P.O.V Kim

Obudziłam się w swoim pokoju?! Co ja tu do cholery robię, przecież zasypiałam na dworze!!! Dobra Kim nie panikuj, na pewno Jerry cię tu przyniósł. Znowu gadam sama do siebie -_- . Było po 9, więc nie tak źle jak na mnie. Byłam strasznie głodna. Zeszła po cichu na dół i weszłam do drewnianej kuchni. Dlaczego w tym domu wszystko musi być takie zajebiste?! Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam robić kanapki. Po kolei nakładałam na nie szynkę, ser lub szynkę, pomidora i ogórka. Zaczęłam myśleć o tym kto mnie przyniósł w nocy do łóżka. Może to Jerry, ale on spał, Harry jechał na tydzień do Londynu, a Niki nie dałaby rady. Więc zostaje Jack, ale to Jack. Zasranych dupek, który uważa się za nie wiadomo jakiego pana. Moje rozmyślania przerwał głęboki głos nad moim uchem.
- Powinnaś mi dziękować.- mogę się założyć, że ma na ustach ten cwany uśmieszek.
- Za co?- spytałam szybko odwracając się w jego stronę.
- Gdyby nie ja zamarzłabyś na tym dworze.
- Ah więc to ty? Szkoda bo chciałam dać temu komuś buziaka, ale teraz to raczej spasuje. - westchnęłam z udawanym smutkiem. Oh tak tak mi przykro, że aż wcale.
- A ja myślę, że to raczej ja spasuje.- powiedział z tym firmowym uśmieszkiem.
Miałam ochotę wydrzeć się na niego tak jak tego dostawcę miesiąc temu, ale ostatkiem "silnej" woli się powstrzymałam, a tak na serio to chyba położyłby mnie jednym palcem. Wysiliłam się tylko na sztuczny uśmiech i ruszyłam do swojego pokoju, bo na pewno nie zostanę w piżamie. Wchodząc po schodach usłyszałam jeszcze wrzaski tego debila.
- Słodka piżamka!!!- zamorduje go kiedyś!!!
Weszła do garderoby i stanęłam przed szafą. Nie mam zielonego pojęcia w co mam się ubrać. Nigdy nie miałam takiego problemu, a teraz co?! Właśnie miałam wybrać czarną bluzę Harrego, gdy zadzwonił mój telefon. Zastrzeżony??
- Tak? - spytałam niepewnie po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Hej młoda.
- Sam?
- Nie poznajesz swojego męża?!- zaśmiał się chłopak.- Ranisz!!!
- Co chcesz?
- Tak od razu? Gdzie twoje maniery?!
- Hahaha nie rozśmieszaj. Co jest?
- Akcja w pobliżu Seaford, piszesz się na to?
- No jasne!! Szczegóły proszę.
- Diler robi przekręty na naszym towarze standardowa akcja.
- Jasne, że tak. Za ile będziesz?
- Dwadzieścia minut. Musimy najpierw go trochę poszukać.
- Spoko, narka.
- Pa młoda.
Dwa tygodnie bez akcji. Jak się za tym stęskniłam. Teraz już wiedziałam w co się ubrać. Założyłam dłuigie getry w kota, bluzę w stylu wojskowym i do tego rękawiczki (nie ma jak przymrozek), czapkę z daszkiem i torbę, do której schowałam telefon, chusteczki i mój kochany pistolet :-) .  ***
Nie ma to jak kogoś postraszyć. Weszłam do łazienki i delikatnie przejechałam rzęsy mascarą. Nie lubię mocnego makijażu. Na koniec spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i byłam gotowa. Nie ma to jak czas. Nie rozumiem tych wszystkich dziewczyn co przesiadują w łazience godzinami. Co one tam robią?!?!?! Miałam jeszcze 10 minut do przyjazdu Sama. Usiadłam na łóżku i zaczęłam słuchać mojej playlisty. Prawie usypiałam, gdy nagle ktoś położył rękę na moim ramieniu. To wystarczyło, żebym podskoczyła na miejscu, a ten ktoś zaczął się śmiać.
- Powaliło Cię do reszty?!?!?
- Ciebie też miło widzieć.- powiedział ze stoickim spokojem, aż miałam ochotę mu walnąć.- No chodź królewno.- dokończył szeroko rozstwierając ramiona.
Bez słowa wstałam i podeszła do mojego kuzyna, który od razu zamknął mnie w żelaznym uścisku. Bardzo tego potrzebowałam i chciałam.
- Jedziemy?- spytałam nie odrywając się od Sam'a. W odpowiedzi otrzymałam tylko lekkie
mruknięcie. Oderwałam się od chłopaka i ruszyłam w stronę drzwi. Schodząc po schodach napotkałam zdziwione spojrzenie Jack'a. Po wczorajszym zdarzeniu i dzisiejszej rozmowie mam go dość na miesiąc. Nie wiem o co mu chodzi raz udaje miłego, a zaraz jest chamski. Niby mnie przyniósł do domu i wtedy myślałam, że jest inny, ale jednak się pomyliłam. Nie wiem co David w nim widział. Przyjaciel pożal się Boże się znalazł. Matko jak oni mogli się przyjaźnić?!?!  Chciałabym się z nim chociaż dogadać, bo wiem, że David by tego chciał. Szczerze mówiąc to jak bym go nie znała to mogła bym stwierdzić, że jest całkiem przystojny. Chwila Kim co ty mówisz?!?! Nie no na głowę mi już pada przez ten jego słodki uśmiech, głębokie spojrzenie i czekoladowe tęczówki, w które mogła bym patrzeć godzinami.  Stop!!! Mam już tego serdecznie dosyć.
- Ile jeszcze będziemy za nim jeździć?- spytałam ziewając.
- Jeszcze z godzinkę.- odpowiedział z grymasem na twarzy.
- Co?!?! Zmarnowałeś już dwie godziny mojego życia!! Nie wystarczy ci?!
- Nie.
- Hugh dlaczego musiałam się zgodzić na takie głupstwo?!- mamrotałam pod nosem.
- Bo mnie kochasz.- słyszał -_- niech go diebeł weźmie.
Kolejną godzinę spędziliśmy na wspominaniu dawnych lat. Brakowało mi czegoś takiego.
- Wstawaj.
- No wreszcie!!- powiedziałam z ulgą wymalowaną na twarzy.
Oczywiście P.Sam zabronił mi brania broni. Jak ja go nie znoszę. Wysiadłam z samochodu i podążyłam za brunetem w stronę portu. Jak ja nie znoszę mgły, nigdy nie widzę gdzie i w co celuje. Szłam z Samem ramie w ramie dopóki nie ujrzeliśmy Rica. Nienawidzę tego krętacza.
- Gdzie masz kasę?!- cały Sami (hahha) zawsze bezpośredni.
- Nie mam.- warknął Rick. Na pierwszy rzut oka możnaby powiedzieć, że jest twardzielem, którego nic nie rusza, ale w jego oczach było widać strach. Strach, który karmił mojego brata, kuzyna, a w szczególności mnie. Mimowolny uśmiech wkradł się na moją twarz.
- A ty co się szczerzysz blondi?!
- Uwarzaj na słowa!
- Spokojnie Sam, nie denerwuj się tak. O ile pamiętam to dziunia Stylesa, a nie twoja.- zaraz go.... wdech, wydech, wdech, wydech. Szkoda tylko, że Sam nie ćwiczy samoopanowania, bo w innym przypadku Rick nie byłby przybity do ściany i obrywał z każdej możliwej strony.
- Dobra dość tego Sam!-wrzasnęłam. Pomimo, że nie widzię jego twarzy mogę się założyć o milion, że patrzy na mnie jak na ducha, więc od razu dodałam.-wisi nam kasę.
Sam jak na zawołanie zjawił się obok mnie, objął ramieniem i ruszył w stronę auta rzucając na odchodnę, że ma trzy dni na zorganizowanie sobie kasy. Właśnie mieliśmy przechodzić w prostopadłą alejkę ustawioną z kontynentów, gdy doszedł do nas donośny huk. Nie zdążyłam nawet zareagować, czy się odwrócić, a już poczułam przeszywający ból w nodze. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu opadłam na twarde podłoże.
P.O.V Sam
Zabije gnoja. Nie ręczne za siebie. Nie zdążyłem złapać Kim, która upadła na kontyner. Odwróciłem się w stronę Ricka. Leżał tam tak jak przedtem. Obolały, ledwo przytomny i niezdolny do wykonania najmniejszej czynności, a co dopiero postrzelenia kogoś. To musiał być ktoś inny. Ktoś nas obserwował. Nerwowo rozglądałem się po okolicy. Przed oczami mrugnął mi kawałek czarnego płaszcza. Pobiegłem w tamtą stronę, ale nikogo tam nie było. W mgnieniu oka zjawiłem się przy blondynce i zatamowałem krwawienie swoją koszulą i paskiem od spodni. Wziąłem ją na ręce i pojechał em do Edda-znajomego lekarza.
P.O.V Jack
Całej ekipy nie będzie z jakiś miesiąc, może krócej. Nie wiem co skłoniło Jerrego do zostawienia mnie z małolatą, ale widocznie mi zaufał. Dlaczego musiałem złożyć tą obietnicę?! Ona za bardzo przypomina mi Emily. Nie wiem czy uda mi zachowywać się tak jakbym wcale nie widział tego podobieństwa. Ona tęskni za Davidem, a ja za Em. Prosta sprawa, a jednak czuję, że ta obietnica mnie zniszczy, a w szczególności zniszczy Kim. Siedziałem w salonie  i oglądałem jakieś badziewie, na które nie zwracam uwagi przez dlondyneczkę w mojej głowie, gdy nagde drzwi wejściowe otworzyły się z wielkim hukiem. Kto jest na tyle głupi, żeby wchodzić do mojego domu?! Weszłem do holu, a to co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. No to po obietnicy...

~~~~~
Hej, cześć i czołem ;). Wracam co wy na to?? Wszystko w miarę się wyjaśniło,polepszyło, ustatkowało i wróciło do normy : D. Nie wiem czy podoba się wam rozdział, ale mam nadzieje, że jednak tak. Wyszedł dokładnie tak jak chciałam czyli STRASZNIE TAJEMNICZO, ale nie martwcie się przez najbliższe rozdziały noc się nie wyjaśni hahhah. Dopiero pod koniec miesiąca nieobecności reszty.
Jak myśli cię kto chce zabić Kim?
Ja już wiem hahah. 
No to do nexta <33 
Nie daję wam zasady 3komy=rozdział czy jakiejś w tym stylu. Po prostu jeśli uważasz, że ten rozdział jest wart twojego komentarza, to go skomentuj. Nieważne czy jesteś z Polski czy z zagranicy dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota, a języków trochę znam. Jakby co jest tłumacz. Nie wiem czy zauważyliście, że powstały nowe strony z myślą o was. Mam nadzieję, że będziecie z nich korzystać.
KOCHAM WAS MISIAKI <333

*** Projekt wykonała Niezwykła jestem jej za to strasznie wdzięczna. Jeszcze raz wielkie DZIĘKUJE :***

9 komentarzy:

  1. Cudny ;)
    hahaha sprzeczki Kim i Jack'a takie awww xD
    Boże, współczuję jej :c co za idiota w nia strzelał?! ;o
    czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział znakomity!!!
    Kocham Ciebie, że o mnie wspomniałaś.
    Cieszę się jak głupia, że już wróciłaś
    <3 <3 <3 †††

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest BOSKI
    nie wiesz nawet jak bardzo się ciesze że wróciłaś
    kocham <3 i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem dlaczego masz tak mało komów. Twoje opowiadanie jest genialne i ja ubóstwiam. Wiem, że nie komentowałam nigdy wcześniej ale czytałam od początku <3333
    ~Madziulka~

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, nominowałam Ciebie do LBA.
    Zapraszam: http://do-wyboru-do-koloru-projekty.blogspot.com/
    PS. Szybko dawaj nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz wieki talent
    Rozdzial super
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrabiam... Przepraszam Cię kochana za brak mojej obecności. Rozdział jest... zatrzymał mi dech w piersiach.
    Ty mój utalentowany misiaczku !
    Lecę dalej...

    OdpowiedzUsuń